
Violetta
León nie odzywał się do mnie już dłuższy czas, ale ja nadal miałam nadzieję, że to wszystko da się naprawić; że nasza miłość nie jest skazana na dramatyczne zakończenie. Bardzo zależało mi na Leónie, ale z drugiej strony, nie mogłam przestać myśleć o Diego... O jego przepięknym głosie, pokaźnej posturze i przede wszystkim – jego szerokim uśmiechu. León bardzo często się uśmiechał, ale nie aż tak. Sama nie wiem... Może powinnam w końcu zapomnieć o Leónie, bo on tylko mnie krzywdzi?
León, Ludmiła, Federico i Francesca wyjechali do Hiszpanii wczoraj, a ja pozostałam sama. Bez Ferro i mojego oddanego przyjaciela-Włocha, ten dom był zwyczajnie pusty. Na szczęście była przy mnie Angie, z którą jakimś cudem nie zanudziłam się na śmierć. Nie mam pojęcia, jak ja wcześniej żyłam bez moich przyjaciół. Dziwię się, że jeszcze nie umarłam z nudów.
Lekcje w Stud!u były luźniejsze, niż wcześniej. Gregorio trochę się "uspokoił", a Angie była jeszcze sympatyczniejsza, niż kiedyś (nigdy nie sądziłam, że tak się da). Po lekcjach miałam już iść do domu, gdy zaczepił mnie Diego. Spojrzałam na niego z uśmiechem na ustach, jednak w oczach widać było tęsknotę. Tęsknotę za moimi najbliższymi.
– Co jest? – zapytał, najwyraźniej bojąc się, że stało mi się coś poważniejszego.
– Masz kontakt z Francescą, Federico, Ludmiłą, albo... Leónem? – odpowiedziałam pytaniem, choć najbardziej chodziło mi o kontakt do ostatniego osobnika. – Nie odbierają, nie wiem co się dzieje.
– Skoro żaden z nich nie odbiera, to pewnie znaczy, że mają próby, czy coś – zaproponował, wzdychając cicho. – Ale wydaje mi się to dziwne, bo ode mnie León odbiera po jednym sygnale. Wiesz, ostatnio bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Myślę, że mogę go nazwać moim przyjacielem.
León i Diego? Przyjaciółmi? O rany, nie.
– A wiesz, czemu Francesca nie odbiera? – zapytałam, chcąc zmienić trochę temat. Przecież nie mogłam go poprosić, by pozdrowił ode mnie Leóna. To byłoby kompletnie nie na miejscu.
– Z nią też jest coś dziwnego. Słyszałem od Marco, że codziennie do niego dzwoni o mu wszystko opowiada. Myślę, że po prostu ma czas tylko na jedną rozmowę dziennie, a z tobą niedługo się skontaktuje – próbował mnie pocieszyć, gdy zobaczył moją minę. Nie, nie o to chodziło. Oni mnie po prostu olewali! Pewnie León naopowiadał Francesce różnych niemiłych rzeczy o mnie, i teraz Fran chciała zerwać ze mną kontakt. Przez jeden, głupi błąd, straciłam prawie wszystkich.
– A Fede i Ludmiła? Wiesz, co się z nimi dzieje?
– O nich to nie musisz się martwić. León mówił, że całymi dniami ćwiczą swój układ, by dobrze wypaść w Hiszpanii. Z pewnością cię nie olewają – zapewnił mnie, jakby czytał mi w myślach. Odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że mój przyjaciel iwróg były wróg nie żywią do mnie urazy, tak samo, jak Francesca, czy León.
– A... Nadal coś czujesz do mnie? – zapytałam cicho. Byłam ciekawa, czy miałam u niego jakieś szanse, bo z tego co widziałam, powoli, ale zaczął się zakochiwać w Francesce.
– Tak... Trochę... – speszył się lekko. – Ale spokojnie, już mi przechodzi. Niedługo zapomnę, że cokolwiek do ciebie czułem – zapewnił mnie z uśmiechem na twarzy.
– Nikt nie każe ci tego zapominać, Diego – powiedziałam, prawie szeptem. Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, a ja westchnęłam cicho. – Miałam z tobą porozmawiać na ten temat już jakiś czas temu, ale gdy zobaczyłam, jak patrzysz się na Francescę... Po prostu nie potrafiłam... Zakochałam się w tobie, Diego. Powiedz mi, mam... Mam u ciebie jakieś szanse?
– Nie masz żadnych skrupułów? Niczego cię to nie nauczyło? Bardzo mnie zraniłaś. Najpierw kłamałaś, bo ja naprawdę myślałem, że się we mnie zakochałaś. Później, powyzywałaś mnie i dałaś mi do zrozumienia, że nie mam u ciebie żadnych szans, a teraz przychodzisz sobie i tak po prostu pytasz, czy nadal coś do ciebie czuję? To mnie boli, zresztą, nie tylko mnie. Nie zbliżaj się do mnie – zakończył temat, zbywając mnie w sposób dosyć bolesny. Poprawka: straciłam wszystkich. Została mi tylko Camila, ale może i ona przeszła już na tamtą stronę?
Lekcje w Stud!u były luźniejsze, niż wcześniej. Gregorio trochę się "uspokoił", a Angie była jeszcze sympatyczniejsza, niż kiedyś (nigdy nie sądziłam, że tak się da). Po lekcjach miałam już iść do domu, gdy zaczepił mnie Diego. Spojrzałam na niego z uśmiechem na ustach, jednak w oczach widać było tęsknotę. Tęsknotę za moimi najbliższymi.
– Co jest? – zapytał, najwyraźniej bojąc się, że stało mi się coś poważniejszego.
– Masz kontakt z Francescą, Federico, Ludmiłą, albo... Leónem? – odpowiedziałam pytaniem, choć najbardziej chodziło mi o kontakt do ostatniego osobnika. – Nie odbierają, nie wiem co się dzieje.
– Skoro żaden z nich nie odbiera, to pewnie znaczy, że mają próby, czy coś – zaproponował, wzdychając cicho. – Ale wydaje mi się to dziwne, bo ode mnie León odbiera po jednym sygnale. Wiesz, ostatnio bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Myślę, że mogę go nazwać moim przyjacielem.
León i Diego? Przyjaciółmi? O rany, nie.
– A wiesz, czemu Francesca nie odbiera? – zapytałam, chcąc zmienić trochę temat. Przecież nie mogłam go poprosić, by pozdrowił ode mnie Leóna. To byłoby kompletnie nie na miejscu.
– Z nią też jest coś dziwnego. Słyszałem od Marco, że codziennie do niego dzwoni o mu wszystko opowiada. Myślę, że po prostu ma czas tylko na jedną rozmowę dziennie, a z tobą niedługo się skontaktuje – próbował mnie pocieszyć, gdy zobaczył moją minę. Nie, nie o to chodziło. Oni mnie po prostu olewali! Pewnie León naopowiadał Francesce różnych niemiłych rzeczy o mnie, i teraz Fran chciała zerwać ze mną kontakt. Przez jeden, głupi błąd, straciłam prawie wszystkich.
– A Fede i Ludmiła? Wiesz, co się z nimi dzieje?
– O nich to nie musisz się martwić. León mówił, że całymi dniami ćwiczą swój układ, by dobrze wypaść w Hiszpanii. Z pewnością cię nie olewają – zapewnił mnie, jakby czytał mi w myślach. Odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że mój przyjaciel i
– A... Nadal coś czujesz do mnie? – zapytałam cicho. Byłam ciekawa, czy miałam u niego jakieś szanse, bo z tego co widziałam, powoli, ale zaczął się zakochiwać w Francesce.
– Tak... Trochę... – speszył się lekko. – Ale spokojnie, już mi przechodzi. Niedługo zapomnę, że cokolwiek do ciebie czułem – zapewnił mnie z uśmiechem na twarzy.
– Nikt nie każe ci tego zapominać, Diego – powiedziałam, prawie szeptem. Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, a ja westchnęłam cicho. – Miałam z tobą porozmawiać na ten temat już jakiś czas temu, ale gdy zobaczyłam, jak patrzysz się na Francescę... Po prostu nie potrafiłam... Zakochałam się w tobie, Diego. Powiedz mi, mam... Mam u ciebie jakieś szanse?
– Nie masz żadnych skrupułów? Niczego cię to nie nauczyło? Bardzo mnie zraniłaś. Najpierw kłamałaś, bo ja naprawdę myślałem, że się we mnie zakochałaś. Później, powyzywałaś mnie i dałaś mi do zrozumienia, że nie mam u ciebie żadnych szans, a teraz przychodzisz sobie i tak po prostu pytasz, czy nadal coś do ciebie czuję? To mnie boli, zresztą, nie tylko mnie. Nie zbliżaj się do mnie – zakończył temat, zbywając mnie w sposób dosyć bolesny. Poprawka: straciłam wszystkich. Została mi tylko Camila, ale może i ona przeszła już na tamtą stronę?

Francesca
Hiszpania jest naprawdę pięknym krajem, pełnym niebywałych zabytków, które od razu przypadły mi do gustu. Co prawda, nie zdążyłam jeszcze wiele zwiedzić, ze względu na natłok prób i innych obowiązków (swoją drogą, Federico i Ludmiła ćwiczą całymi dniami!), ale mam nadzieję, że niedługo uda mi się to nadrobić. Wydaje mi się, że reszta z nas – Federico, León i Ludmiła – wcale nie interesują się Madrytem i ogólnie krajem. Według mnie to bardzo źle! Powinniśmy poszerzać naszą wiedzę o świecie, o geografii... Co ja gadam. Nigdy nie lubiłam geografii, a oglądanie zabytków to w ogóle nie jest geografia, ale to szczegół. Chodzi o to, że powinniśmy zwiedzić Hiszpanię i dowiedzieć się o niej parę ciekawostek, ale chyba tylko ja z naszej czwórki jestem takiego zdania.
W czasie pobytu w Madrycie, bardzo związałam się z Marco. Trzeba przyznać, że rozmawialiśmy jedynie przez telefon, ale to i tak duży krok w przód w naszej przyjaźni, bo wcześniej dość mało rozmawialiśmy, przynajmniej nie tyle, byśmy mogli nazwać się przyjaciółmi, lub coś w ten deseń. Tavelli przysyłał mi codziennie bukiet kwiatów, a Ludmiła nie mogła znieść tego, że z naszego wspólnego pokoju w hotelu, powstaje jakaś darmowa kwiaciarnia, ale i tak zachowała jeden bukiet dla siebie.
Jeśli chodzi o Violettę, zdawałam sobie sprawę, że wydzwaniała do mnie, jak szalona, ale specjalnie od niej nie odbierałam. Dopiero niedawno pojęłam (nie przez Leóna, bo on nawet nie chciał wspominać o Violetcie na naszym wyjeździe), że ona mnie zraniła, i tak naprawdę wybaczyłam jej tylko dlatego, żeby mieć spokój. Ale uzmysłowiłam sobie, że nie mam zamiaru przyjaźnić się z osobą, która mnie tak bardzo zraniła. Kto wie, może zamierza zrobić to jeszcze raz? W końcu jednak nie wytrzymałam. Wydzwaniała do mnie na telefon, i na skype, więc w końcu odebrałam połączenie. Na komputerze zobaczyłam jej przygnębioną minę.
– Francesca, wreszcie odebrałaś! Co się z tobą dzieje? Dlaczego nie odbierasz? Martwiłam się o ciebie... – powiedziała smutna, a ja westchnęłam cicho. Przecież ona tylko pragnęła mnie omamić! Jednak nie mogłam się jej dać. Nigdy taka nie byłam, ale w tym przypadku byłam zmuszona być niemiła i oschła w stosunku do mojej byłej przyjaciółki.
– Dzwonisz, by dowiedzieć się, w kim się zakochałam znowu, by go pocałować? Na marne. Nie jesteś dla mnie nikim na tyle ważnym, bym ci o tym powiedziała – odpowiedziałam, zerkając na zdziwioną twarz szatynki.
– Co? Francesca, o czym ty w ogóle mówisz? León ci nagadał znowu, prawda? Przecież mi wybaczyłaś...
– Pomyliłam się. I wiesz co? Ty właśnie taka jesteś. Gdy coś ci nie pasuje, zawsze zwalasz minę na kogoś innego. I nie, León nic mi nie mówił. Na wyjeździe nawet nie chciał o tobie wspominać. Zresztą, nie dziwię się mu. – Próbowałam zachować spokojny ton, choć w środku gotowało się we mnie i chciało mi się płakać jednocześnie. Nie wiedziałam co począć, więc jak najszybciej chciałam zakończyć tą rozmowę.
– Francesca, ale...
– Nie dzwoń już do mnie. Nie chcę cię znać, rozumiesz? Zniszczyłaś mi życie. Pierwszy raz się zakochałam, ale nie, oczywiście panienka Violetta musiała to zniszczyć, choć miała u boku już dwóch adoratorów – rzekłam, z nutą sarkazmu w głosie. Widziałam, że dziewczyna poczuła się urażona moimi słowami. I dobrze! Tak właśnie powinna się czuć. Tak samo jak ja, wtedy, kiedy zobaczyłam, że chciała pocałować Diego. – Mam nadzieję, że znajdziesz sobie kogoś. O, przepraszam. Pewnie już sobie kogoś znalazłaś na miejsce Leóna. Pamiętasz? Kiedy pokłóciłaś się z Leónem, jeszcze tego samego dnia chciałaś poderwać Diego. I teraz możesz go sobie poderwać. Nie dzwoń do mnie, ani do Leóna.
– Jesteście razem? – spytała, zupełnie olewając resztę mojego przemówienia.
– Nagle cię interesuje nasze życie? Żegnam – powiedziałam, po czym się rozłączyłam. Po chwili wyłączyłam również komputer. Wystarczy mi atrakcji na dzisiaj.

Ludmiła
Po długim, samotnym spacerze po Madrycie, byłam już trochę (choć to za mało powiedziane) zmęczona, więc postanowiłam wrócić do hotelu, by odpocząć. Weszłam do swojego naszego wspólnego z Francescą pokoju, zastając zapłakaną Włoszkę. Westchnęłam cicho, po czym zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam obok dziewczyny.
– Czemu płaczesz? – zapytałam wprost. Nigdy nie lubiłam owijać w bawełnę. Po chwili zajrzałam do swojej torebki i wyjmując chusteczkę higieniczną, podałam ją Cauviglii.
– Violetta dzwoniła – odpowiedziała krótko, i tak naprawdę, więcej nie musiałam wiedzieć. Wystarczyło mi to. A ja musiałam z nią mieszkać! Tak mnie to denerwowało; ta myśl, że niedługo będę zmuszona wrócić do tego domu.
– Chodź do chłopaków, podobno nas zapraszają. Nie płacz już, nie warto – pocieszyłam ją, przynajmniej próbowałam. Nigdy nie byłam w tym dobra. Nigdy nie umiałam pocieszać. Może to dlatego, że sama nigdy nie byłam przez nikogo – prócz taty – pocieszana. Francesca przystała na moją propozycję i już pół godziny później (musiałyśmy się w końcu jakoś ładnie ubrać) już byłyśmy w pokoju Leóna i Federico.
– Rozgośćcie się, ja zaraz wrócę – poinformował nas, choć tak naprawdę poszedł tylko krok w stronę drzwi, bo pokój był nie za duży. Wyjął telefon, a to, co mówił, było słyszalne doskonale dla wszystkich. – Dzień dobry, tu León Verdas. Jestem aktualnie na wyjeździe, więc będę mógł przyjechać dopiero za kilka dni. Hm... Myślę, że w poniedziałek będę gotowy do pracy. Tak? W porządku. Więc będę w poniedziałek. Miłego wieczoru.
Po czym się rozłączył.
– Kto to? – spytała Francesca, która jak zwykle była bardzo ciekawa świata.
– Załatwiłem sobie miejsce na motocrossie. Już od poniedziałku, będę mógł jeździć na motorze w argentyńskim klubie.

Od autorki: Cieszcie się, bo kolejny rozdział będzie jakiś dwa razy krótszy:) Koniec Dieletty :( Napiszcie, czy cieszycie się, czy nie. Dobra, a teraz fascynacja Karoli...
JADĘ NA VIOLETTA LIVE!! TAK, TAK, TAK!!! Wiem już o tym od dawna, ale nie miałam okazji, by się tym na blogu podzielić. Napiszcie mi, czy też jedziecie. A może jedziecie na LodoLive? ;)
MINE PRECIOUS! MINE! MINE! MINE!
OdpowiedzUsuń