Capítulo 19




Violetta
     Cieszę się, że Francesca i León zdołali mi już wybaczyć ten incydent z niedoszłym pocałunkiem z Diego. A no właśnie, jeśli chodzi o Diego, to on wcale nie chciał ze mną rozmawiać. Chyba naprawdę dość bardzo go zraniłam... Najgorsze jest to, że León i Diego teraz się przyjaźnią, więc z pewnością ten drugi z kolei powiedział Leónowi, jak szybko się pozbierałam po naszym zerwaniu. A to nieprawda! Chociaż... Może to prawda?
     Naprawdę nie mam pojęcia, co teraz czuję. Czy po zerwaniu z Leónem nadal go kocham? A może już dawno powinnam o nim zapomnieć i być z Diego? W sumie, niepotrzebnie biję się z myślami; oboje nie chcą mieć ze mną do czynienia. Nie dziwię się im.
     Chciałabym związać się z chłopakiem, z którym będę miała możliwość żyć do końca życia, bez żadnych problemów, kłótni, ale... Czy to jest w ogóle możliwe? Patrząc wstecz do mojej przyszłości powinnam stwierdzić, że nie, ale moja intuicja podpowiada mi, że to jest możliwe, tylko trzeba poczekać, aż miłość zapuka do moich drzwi.
     – Violu, zejdziesz? – Usłyszałam głos Olgi. Pokiwałam lekko głową, jakby do siebie, zamknęłam swój fioletowy pamiętnik, wzięłam go ze sobą, po czym zeszłam na dół do salonu. Nie czekała tam na mnie moja gosposia, ale tata, uradowany, jak nigdy.
     – Coś się stało? – zapytałam, jednak tym razem swoje pytanie i moje spojrzenie skierowałam w stronę ojca. Nie wiedziałam, o co może mu chodzić, jednak iskierki w jego oczach można było zauważyć  daleka.
     – Niedługo wprowadzi się do nas moja nowa dziewczyna – oznajmił. Nie chciałam być dla niego niemiła, ale wolałam poznać ją, zanim się wprowadzi do naszego domu. Czy mu w ogóle brak taktu?
     – Może i nasz dom jest duży, ale czy nie uważasz, i tak już zbyt wiele osób się tu wprowadziło? Jest nas siedmioro, gdzie ty jeszcze ją pomieścisz? – spytałam z lekkim zarzutem w głosie.
     – Jesteś po prostu zazdrosna, że będę poświęcał komuś więcej czasu, niż tobie, prawda? – spytał, odwracając kota ogonem. Więcej czasu, niż mi? No przepraszam, a ile to on mi poświęca czasu?
     – Bądźmy ze sobą szczerzy... Prawie w ogóle nie poświęcasz mi czasu. Po prostu wkurza mnie to, że o wszystkim dowiaduję się ostatnia. Gdy Ludmiła miała się wprowadzić, dowiedziałam się o tym tego samego dnia. Z Federico było tak samo. Ale wiesz co? Rób sobie, co chcesz. I tak nie weźmiesz mojego zdania pod uwagę – zakończyłam temat, wychodząc z domu i zaczęłam podążać w stronę Stud!a. Tata wcześniej mnie jeszcze wołał, ale jakoś mnie to nie obchodziło. Ja go nie obchodziłam, więc dlaczego on miałby mnie obchodzić?


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqkH1u9cfjx7xoBPgAAnRSl0b85qdXIG6RhnZsBo3afnMWpKKGpjgPiR_QexEMJ73aIh00Caej0J0B9FogjY55V63GyHlND-NScu7USAOGOJfNR0C_KHdOerPiird2NRoUPTOeiNSp6LM/s1600/loveandpeace012+copy+copy+copy+copy.png

Francesca
     Spojrzałam z delikatnym uśmiechem na moją najlepszą przyjaciółkę; cieszyłam się, że jest taka szczęśliwa. Zawsze marzyła o sławie, a teraz dostała to, jak na tacy. Tak naprawdę, nie zależało mi na tym tak bardzo, jak jej. Camila marzyła o tym od dziecka. Znałyśmy się jeszcze jako małe dziewczynki, więc wiem, co mówię.
     – Poznałam Rock Bones! Poznałam Rock Bones! – krzyczała mi do ucha, jakby chciała, by niedługo mi odpadły od głowy. Chwila, chwila... Cami poznała Rock Bones? Rany, przecież niemal wszyscy ze Stud!a ich znali! Uwielbiam ten zespół, lubię ich piosenki, nawet bardzo... Co ja gadam, ja kocham ich piosenki! Najbardziej lubię "Amuleto". Poprawka: najbardziej kocham (rany, jak to brzmi).
     – Nie gadaj, Cami! I co, jacy są? – zapytałam ciekawa odpowiedzi. Byłam naprawdę wielką fanką Rock Bones i nie mogłam się doczekać, aż moja najlepsza przyjaciółka o nich opowie.
     – Dokładnie tacy sami, jak ich opisywałaś – skomentowała rudowłosa Torres, a ja sama się do siebie uśmiechnęłam. "Tacy samy, jak ich opisywałaś", czyli wprost idealni! Tak, tak, mam lekką obsesję. 
     Już miałam odpowiedzieć, gdy nagle oniemiałam. Zerknęłam na pusty korytarz, który w chwilę przemienił się w pełną tłumów "salę koncertową". A to wszystko dlatego... Dlatego, że...
     – No nie wierzę, Rock Bones w naszym Stud!u! – wrzasnęłam przepychając się przez wszystkie fanki, gdy nagle usłyszałam głos Sebastiana, tutejszego perkusisty:
     – Chcielibyśmy poznać bliżej Camilę Torres. Widziałyście ją może? – zapytał, gdy nagle rozległy się okrzyki "to ja!", "to ja jestem Camila Torres", chociaż prawdziwa Camila Torres siedziała z tyłu, przyglądając się cicho, jak szara myszka, sytuacji. To zachowanie w ogóle nie pasowało do Camili, którą znam. Camila, którą znam, przepchałaby się przez tłum dzikich fanek i na osobności porozmawiała z członkami zespołu.
     – Camila jest moją najlepszą przyjaciółką, to ona, stoi z tyłu – powiedziałam wskazując na rudowłosą, gdy już opanowałam lekko emocje.



https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqkH1u9cfjx7xoBPgAAnRSl0b85qdXIG6RhnZsBo3afnMWpKKGpjgPiR_QexEMJ73aIh00Caej0J0B9FogjY55V63GyHlND-NScu7USAOGOJfNR0C_KHdOerPiird2NRoUPTOeiNSp6LM/s1600/loveandpeace012+copy+copy+copy+copy.png


León
     – Motor będzie gotowy na jutro rano i nie miej do mnie z tego powodu pretensji, po prostu wzięłam sobie wcześniej wolne. – Usłyszałem ten niski, bardzo charakterystyczny głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby – Lary. Przeskoczyłem przez nie za wysoką bramkę, po czym podszedłem do miejsca, gdzie stała szatynka. Uśmiechnąłem się lekko, co ona odwzajemniła, ale o wiele mniej entuzjastycznie.
     – Już wychodzisz? – zapytałem pewny siebie. Jeśli miałbym być szczery, miałem nadzieję, na popisanie się swoimi umiejętnościami jeżdżenia na motorach, ale na próżno. Może udałoby mi się to zrobić innym razem?
     – Jutro wrócę – zbyła mnie tymi słowami, po czym chciała przejść, gdy ja jej zagrodziłem drogę. – Ostatnio coraz częściej przychodzisz na tor. Czyżby muzyka nie wystarczała?
     Na jej twarzy mogłem dostrzec chytry uśmieszek, a z jej wypowiedzi od razu wyłapałem ironię. Zaśmiałem się w duchu.
     – Muzyka i tor to zupełnie inne światy, więc...
     – Więc nie rozumiem, czemu tu przychodzisz – powiedziała, ale nie odebrałem jej słów, jako obelgi. Jeśli będziesz miał wypadek na torze, twoja dziewczyna mnie zabije swoim domowym pianinkiem.
     – Nie mam dziewczyny – sprostowałem, choć słowa przeze mnie wypowiadane wcale mnie nie zabolały.
     – I ja mam ci w to uwierzyć? Jesteś przystojny, umiesz jeździć na motorach, a do tego, z tego, co mówisz, umiesz śpiewać, więc... Która by takiego nie chciała? – zapytała, wcale na mnie nie zerkając, tylko skubała paznokciami swoją bluzę.
     – Ty też byś mnie chciała? – spytałem uwodzicielskim głosem. Rany, co się ze mną dzieje? Chyba spędziłem zbyt dużo czasu z moim najlepszym przyjacielem, Diego. To on taki jest, nie ja! Miałem dwie dziewczyny i obie bardzo kochałem, ale to co się stało, to się nie odstanie.
     – Gdybym nie była w związku to może, może... – Posłała mi ciepły uśmiech, a ja się rozmarzyłem. No właśnie... Co znaczy to "może"?
     Uśmiechnąłem się lekko, dążąc do mojej, szczęśliwej jak nigdy, dziewczyny. Nigdy nie czułem się szczęśliwszy; to ona dawała mi szczęście każdego dnia.
     – Jak się spało mojej księżniczce? zapytałem, muskając jej zarumieniony policzek. Zerknąłem na jej różową sukienkę. Zaczęła nosić dziewczęce ubrania, gdy zaczęliśmy się spotykać, bo stwierdziła, że nie chce mi przynieść wstydu. Podobała mi się w każdym stroju, ale musiałem przyznać, że w tej sukience wyglądała rzeczywiście perfekcyjnie.
     – Smutno, bo bez ciebie odpowiedziała, tuląc się do mnie i po chwili położyła głowę na moim ramieniu. Po pewnym czasie zbliżyliśmy się do siebie i nasze usta miały się połączyć, gdy nagle...
     Ziemia do Leóna, halo! – Usłyszałem ten przepiękny głos. Mimo, że nie wypowiadał słów, o jakich marzyłam, to i tak zrobiło mi się lekko na sercu. Ocknąłem się.
     – A, przepraszam, Lara, zamyśliłem się...
     – Właśnie widzę – skomentowała Lara oschle. – Ćwicz, spotkamy się jutro.
     Poklepała mnie po ramieniu, i odeszła, ale ja nie mogłem tego tak zostawić. Nie mogłem zaprzepaścić takiej szansy! Zagrodziłem jej ponownie drogę.
     – Nie masz nic innego do roboty, Verdas?
     – Pomyślałem sobie, że może zechciałabyś pójść ze mną na kawę, albo do parku... Cokolwiek! Po prostu chciałbym cię lepiej poznać. Może być nawet teraz. Skoro zwolniłaś się wcześniej z pracy, na pewno masz czas – rzekłem uśmiechnięty, czekając na jakikolwiek odzew, który szybko otrzymałem.
     – Umówiłam się z moim chłopakiem, może innym razem – odpowiedziała, zostawiając mnie osłupionego. No tak, zapomniałem o tym jej chłopaku! Tak bardzo chciałbym być na jego miejscu...

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqkH1u9cfjx7xoBPgAAnRSl0b85qdXIG6RhnZsBo3afnMWpKKGpjgPiR_QexEMJ73aIh00Caej0J0B9FogjY55V63GyHlND-NScu7USAOGOJfNR0C_KHdOerPiird2NRoUPTOeiNSp6LM/s1600/loveandpeace012+copy+copy+copy+copy.png 
Od autorki: Postanowiłam kontynuować to opowiadanie. Nie wiem jeszcze, w jakie dni dodawać rozdziały, ale wszystko przemyślałam i myślę, że powinnam skończyć to, co zaczęłam. Dajcie jakiś znak, jeśli przeczytaliście - napiszcie na gg, albo chociaż napiszcie jakąś kropkę w komentarzu. Dziękuję! :)