
Violetta
Po incydencie z Diego, przez kolejne dwa tygodnie Francesca nie dawała mi żadnych oznak życia. Chodziła do Stud!a, ale zaparcie mnie unikała, jak ognia. Bardzo mnie to bolało, ale rozumiałam ją. Czułabym się okropnie, gdyby moja najlepsza przyjaciółka pocałowała chłopaka, który mi się podoba, a na dodatek z premedytacją. Co prawda, ja nie pocałowałam Diego, ale miałam taki zamiar i to wystarczyło, by łzy poleciały Francesce z oczu. Czuję się jak potwór i nigdy sobie tego nie wybaczę. Włoszka pewnie też mi nie wybaczy. A po tym wszystkim... Po tym wszystkim zostałam sama.
No... Może nie do końca sama. Jeszcze jest Ludmiła – choć sama nie wiem, czy to przyjaciółka. A może po prostu koleżanka? Bo wrogiem, którym była do niedawna, na pewno bym jej nie nazwała. Co jak co, ale w końcu chciała mnie zbliżyć do Leóna, a to bardzo cenię. Żadna z nas nie spodziewała się, że to wszystko potoczy się w taki sposób. Żadna z nas nie spodziewała się, że z Leóna może okazać się taki głupek. Trochę mi przykro, bo sama myślałam, że to ten jedyny.
Chciałam zrobić Ludmile niespodziankę; z pewnością było jej przykro, tak jak mi, więc na pewno taka niespodzianka, jaką ja planowałam, podparłaby ją na duchu. Ją i mnie – będę myślała, że chociaż jednej osoby nie zraniłam.
Tata kilka dni temu zapowiedział, że przez najbliższy czas zamieszka u nas Federico Rash – syn jego bliskiej koleżanki. Jest Włochem, podobnie jak Francesca (zawsze przypominam sobie o smutnych rzeczach w najmniej odpowiednich momentach), a sama widziałam go z dwa razy w życiu, jak byłam mała. Jest dokładnie w moim wieku i wątpię, by mnie pamiętał, bo widywaliśmy się, jak jeszcze moja mama żyła, a ona zmarła dwanaście lat temu.
Mimo to, tata zawsze opisywał Federico jako bardzo optymistycznego człowieka. Widywał go na pewno częściej niż ja, bo jeździł czasem w delegacje do Włoch i wpadał do swojej koleżanki. Mamę Federico kojarzę już lepiej, bo przyjeżdżała do nas, kiedy jej syn chodził do szkoły i nie mógł sobie pozwolić na "wagary". Tym razem jednak zawitam jedynie Federico, bo role się odwróciły – jego mama pracuje i nie może opuścić pracy, a Federico będzie chodził do Stud!a razem z nami.
O rany, już jest!
Tata wyszedł z Olgą do sklepu (Olga ostatnio ma jakieś problemy z przestrzenią osobistą Ramallo i w ogóle nie może się skupić, zawsze o czymś zapomina w sklepie, więc tata poszedł z nią, by na rodzinną kolację wszystko było gotowe), a Ramallo musiał wyjść na jakieś spotkanie biznesowe, więc w domu zostałam sama z Angie. A no właśnie! Angie zaproponowała mojemu tacie, że może zostać moją guwernantką, a on oczywiście się zgodził, bo uważa, że Angie jest niesamowitą nauczycielką i na pewno wielu rzeczy się nauczę. Wiedziałam, że razem z nią się zbliżymy. Czuję między nami wspaniałą więź.
W każdym razie, Angie właśnie nalewała sobie soku, bo była spragniona (zresztą poprosiłam ją, by nalała też mi, bo z tego wszystkiego też mi się zachciało pić), więc powiedziałam, że ja otworzę drzwi, kiedy tylko usłyszałam dzwonek. Dobrze wiedziałam, że to Federico. Dlaczego? No, wiadomo – kobieca intuicja.
Z kuchni usłyszałam kobiecy entuzjastyczny pisk mojej guwernantki, przez co zaśmiałam się. Angie wróciła do salonu i postawiła dwie szklanki z sokiem pomarańczowym na stoliku. Ja w tym czasie podbiegłam do drzwi i je otworzyłam. Kogo zastałam? Nastolatka z grzywką u góry i niesamowicie szerokim uśmiechem na twarzy. Wpuściłam go i uściskałam z całej siły.
– Wcale się nie zmieniłaś, Violu – zaśmiał się, a jego śmiech powoli udzielił i mi oraz Angie, która również podeszła do naszej dwójki. – Jestem Federico, miło mi panią poznać.
Rany, nie sądziłam, że ktoś w jego wieku może być aż tak uprzejmy. Nawet ja taka nie jestem. A naprawdę się staram!
– Mów mi Angie – odpowiedziała kobieta, po czym również uścisnęła chłopaka. – Jak podróż?
Federico westchnął głośno i wzruszył ramionami. Nasza trójka usiadła na kanapie, a Włoch opadł na niej bezwiednie. Widać było, że był bardzo zmęczony po podróży, ale nie mogę się mu dziwić – Włochy i Argentyna nie są blisko siebie.
– Przyznam, że ciężko – wyznał, obejmując mnie swoim ramieniem. – Ale teraz to już nie jest ważne. Ważne jest to, że wreszcie trafiłem do Buenos Aires i będę mógł się uczyć w Stud!u21. To zaszczyt. A, tak w ogóle...
Spojrzał na Angeles. Prawda, ona się mu w ogóle nie przedstawiła. Co jak co, ale on w ogóle nie wie kim jest, zna tylko jej imię. Rzuciłam Angie porozumiewające spojrzenie.
– A, no tak! – Wiedziałam. Ja i Angie rozumiemy się bez słów. – Jestem guwernantką Violetty i nauczycielką śpiewu w Stud!o.
– Wspaniale, czyli będziemy się widywać codziennie. – Uśmiechnął się lekko, a jego uśmiech ponownie mi się udzielił, pomimo tego, że w głowie ciągle miałam tą całą akcję z Diego i Francescą. – Chciałbym już dzisiaj zobaczyć Stud!o. Jest taka możliwość?
– Naturalnie – odpowiedziała Angie, która u nas w domu była "przedstawicielką" szkoły. Zachichotałam cicho. – Ale problem w tym, że jeśli chcesz pójść dzisiaj na zajęcia, będziemy musieli już teraz wyjść, a ty jesteś zmęczony, więc...
– Bez problemu – przerwał jej Federico. – Powietrze dodaje mi sił.
Rany, ile w nim optymizmu! To jest naprawdę fantastyczne, że ludzie mogą być szczęśliwi nawet tym, że są masakrycznie zmęczeni. To jest jakiś dar od ludzkości, przysięgam.
No... Może nie do końca sama. Jeszcze jest Ludmiła – choć sama nie wiem, czy to przyjaciółka. A może po prostu koleżanka? Bo wrogiem, którym była do niedawna, na pewno bym jej nie nazwała. Co jak co, ale w końcu chciała mnie zbliżyć do Leóna, a to bardzo cenię. Żadna z nas nie spodziewała się, że to wszystko potoczy się w taki sposób. Żadna z nas nie spodziewała się, że z Leóna może okazać się taki głupek. Trochę mi przykro, bo sama myślałam, że to ten jedyny.
Chciałam zrobić Ludmile niespodziankę; z pewnością było jej przykro, tak jak mi, więc na pewno taka niespodzianka, jaką ja planowałam, podparłaby ją na duchu. Ją i mnie – będę myślała, że chociaż jednej osoby nie zraniłam.
Tata kilka dni temu zapowiedział, że przez najbliższy czas zamieszka u nas Federico Rash – syn jego bliskiej koleżanki. Jest Włochem, podobnie jak Francesca (zawsze przypominam sobie o smutnych rzeczach w najmniej odpowiednich momentach), a sama widziałam go z dwa razy w życiu, jak byłam mała. Jest dokładnie w moim wieku i wątpię, by mnie pamiętał, bo widywaliśmy się, jak jeszcze moja mama żyła, a ona zmarła dwanaście lat temu.
Mimo to, tata zawsze opisywał Federico jako bardzo optymistycznego człowieka. Widywał go na pewno częściej niż ja, bo jeździł czasem w delegacje do Włoch i wpadał do swojej koleżanki. Mamę Federico kojarzę już lepiej, bo przyjeżdżała do nas, kiedy jej syn chodził do szkoły i nie mógł sobie pozwolić na "wagary". Tym razem jednak zawitam jedynie Federico, bo role się odwróciły – jego mama pracuje i nie może opuścić pracy, a Federico będzie chodził do Stud!a razem z nami.
O rany, już jest!
Tata wyszedł z Olgą do sklepu (Olga ostatnio ma jakieś problemy z przestrzenią osobistą Ramallo i w ogóle nie może się skupić, zawsze o czymś zapomina w sklepie, więc tata poszedł z nią, by na rodzinną kolację wszystko było gotowe), a Ramallo musiał wyjść na jakieś spotkanie biznesowe, więc w domu zostałam sama z Angie. A no właśnie! Angie zaproponowała mojemu tacie, że może zostać moją guwernantką, a on oczywiście się zgodził, bo uważa, że Angie jest niesamowitą nauczycielką i na pewno wielu rzeczy się nauczę. Wiedziałam, że razem z nią się zbliżymy. Czuję między nami wspaniałą więź.
W każdym razie, Angie właśnie nalewała sobie soku, bo była spragniona (zresztą poprosiłam ją, by nalała też mi, bo z tego wszystkiego też mi się zachciało pić), więc powiedziałam, że ja otworzę drzwi, kiedy tylko usłyszałam dzwonek. Dobrze wiedziałam, że to Federico. Dlaczego? No, wiadomo – kobieca intuicja.
Z kuchni usłyszałam kobiecy entuzjastyczny pisk mojej guwernantki, przez co zaśmiałam się. Angie wróciła do salonu i postawiła dwie szklanki z sokiem pomarańczowym na stoliku. Ja w tym czasie podbiegłam do drzwi i je otworzyłam. Kogo zastałam? Nastolatka z grzywką u góry i niesamowicie szerokim uśmiechem na twarzy. Wpuściłam go i uściskałam z całej siły.
– Wcale się nie zmieniłaś, Violu – zaśmiał się, a jego śmiech powoli udzielił i mi oraz Angie, która również podeszła do naszej dwójki. – Jestem Federico, miło mi panią poznać.
Rany, nie sądziłam, że ktoś w jego wieku może być aż tak uprzejmy. Nawet ja taka nie jestem. A naprawdę się staram!
– Mów mi Angie – odpowiedziała kobieta, po czym również uścisnęła chłopaka. – Jak podróż?
Federico westchnął głośno i wzruszył ramionami. Nasza trójka usiadła na kanapie, a Włoch opadł na niej bezwiednie. Widać było, że był bardzo zmęczony po podróży, ale nie mogę się mu dziwić – Włochy i Argentyna nie są blisko siebie.
– Przyznam, że ciężko – wyznał, obejmując mnie swoim ramieniem. – Ale teraz to już nie jest ważne. Ważne jest to, że wreszcie trafiłem do Buenos Aires i będę mógł się uczyć w Stud!u21. To zaszczyt. A, tak w ogóle...
Spojrzał na Angeles. Prawda, ona się mu w ogóle nie przedstawiła. Co jak co, ale on w ogóle nie wie kim jest, zna tylko jej imię. Rzuciłam Angie porozumiewające spojrzenie.
– A, no tak! – Wiedziałam. Ja i Angie rozumiemy się bez słów. – Jestem guwernantką Violetty i nauczycielką śpiewu w Stud!o.
– Wspaniale, czyli będziemy się widywać codziennie. – Uśmiechnął się lekko, a jego uśmiech ponownie mi się udzielił, pomimo tego, że w głowie ciągle miałam tą całą akcję z Diego i Francescą. – Chciałbym już dzisiaj zobaczyć Stud!o. Jest taka możliwość?
– Naturalnie – odpowiedziała Angie, która u nas w domu była "przedstawicielką" szkoły. Zachichotałam cicho. – Ale problem w tym, że jeśli chcesz pójść dzisiaj na zajęcia, będziemy musieli już teraz wyjść, a ty jesteś zmęczony, więc...
– Bez problemu – przerwał jej Federico. – Powietrze dodaje mi sił.
Rany, ile w nim optymizmu! To jest naprawdę fantastyczne, że ludzie mogą być szczęśliwi nawet tym, że są masakrycznie zmęczeni. To jest jakiś dar od ludzkości, przysięgam.

Ludmiła
Już dwa tygodnie mieszkam u mamy i mam jej serdecznie dość. Mam złe ubranie, złą fryzurę, źle się odżywiam i okropnie śpiewam – takie komentarze usłyszałam od własnej matki! Przez ten czas darem było, kiedy mogłam wyjść do Stud!a i uwolnić się od tego potwora, zwanego kobietą. Naprawdę, miałam już dosyć tego, że na każdym kroku słyszałam, że robię coś źle. To było nie do wytrzymania.
Dzisiejszego dnia weszłam do Stud!a w nie najlepszym humorze, co chyba było do przewidzenia. Nigdy nie narzekałam na rodziców (choć zawsze, odkąd pamiętam, mieszkałam tylko z tatą), ale mieszkanie z moją mamą, Priscillą to jest naprawdę jakaś katorga.
Pierwsze zajęcia miałam z Pablo, więc weszłam do auli i usiadłam na jednym z krzeseł, gdzieś w rogu. Gdzieś, gdzie nie rzucałam się w oczy, choć byłam tam tylko ja. Schowałam twarz w dłoniach.
– Ludmiła!
No, pięknie. Nawet nie mogę mieć chwili spokoju.
– Wybacz, Violetta, ale teraz nie mam ochoty na rozmowę – odpowiedziałam lekko złamanym głosem, co trochę zasmuciło brunetkę (tak w ogóle, chyba zafarbowała niedawno włosy, bo wydają mi się nieco jaśniejsze). Nie chciałam jej zranić, ale nie potrzebuję więcej opowieści o Leónie i jej przyjaciółeczkach. Wystarczy mi problemów.
– Co się stało? – spytała, siadając koło mnie. Obok niej natomiast usiadł jakiś chłopak. Na oczy go nie widziałam, więc nie mam pojęcia, jak może mieć na imię.
– Moja mama się stała. – I już żałowałam, że cokolwiek jej powiedziałam. Nie znam jej zbyt dobrze, ostatnio nawet podsłuchałam rozmowę Camili i Francesci, kiedy one rozmawiały o tym, że Violetta chciała pocałować Diego, chłopaka, w którym Francesca się zakochała. Teraz sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. Może za moimi plecami też planuje jakąś zemstę w zamian za to, że przeze mnie jej związek z Leónem zamienił się w klapę?
– Co się stało? – powtórzyła. – Może dam radę jakoś pomóc...
– Mną się nie przejmuj. – Rany, z powrotem jestem miła. Nie panuję nad moimi huśtawkami humorów. – Ja bym ci radziła pogodzić się z Francescą, bo jest załamana.
– Skąd wiesz o Francesce? – Tym razem odezwał się ten chłopak, który siedział obok Violetty. – Violetta mi wszystko opowiedziała, ale powiedziała, że tylko mi o tym powiedziała. W takim razie, skąd ty wiesz?
– Słyszałam, jak Francesca rozmawiała z Camilą. – Westchnęłam cicho. – Skończmy ten temat, nie chcę plotkować.
– Nie plotkujesz, skoro sprawa dotyczy mnie – wtrąciła się Violetta, a ja podrapałam się po głowie. – Co mam zrobić, by mi wybaczyła? Znasz ją dłużej, niż ja.
– O rany, no nie wiem... Najpierw to powinnaś porozmawiać z Diego i wszystko z nim wyjaśnić. No, powiedzieć, że Francesca się w nim zakochała... Potem pójść do Camili i spytać, co Francesca mówiła na ten temat. Ona najprawdopodobniej da ci wskazówki, bo podobno z nią też się przyjaźnisz – rzuciłam. Gdy skończyłam moją przemowę, wstałam, chcąc odejść, gdy ktoś mnie złapał za rękę. To było oczywiste: Violetta.
– Ludmiła... Ja... Pomyślałam sobie, że może... Może zechciałabyś dzisiaj przyjść do nas na kolację?
– Do nas? – zapytałam lekko zdziwiona. Co, czy jej ojciec dorobił się drugiej córki? Jak to: "do nas"?
– Federico – wskazała na chłopaka obok – jest synem przyjaciółki mojego taty i mieszka teraz u nas. Na kolacji będę ja, Federico, Angie, mój tata, jego asystent i gosposia. No i ty, jeśli się zgodzisz. Nikt więcej.
Nikt więcej? Błagam, ja teraz jadam tylko z moją matką, a dla niej siedem osób na kolacji to chyba bardzo mało.
Chcesz przyjść, Ludmiła. Tak, przecież ja bardzo chcę. No, może nie chcę jeść akurat u Violetty, bo nie wiem, jak tam jest, ale jestem w stanie zrobić wszystko, byleby być daleko od mojej matki. Najdalej, jak tylko się da.
– Przyjdę. Wiem, gdzie mieszkasz. Przepraszam: mieszkacie. O której jadacie? – spytałam.
– Przyjdź na osiemnastą. Do zobaczenia. – Uśmiechnęła się, a wraz z nią Federico. I odeszli.
Może się z Violettą zaprzyjaźnię? Kto to wie? Ale muszę przyznać: chciałabym się z nią zaprzyjaźnić.

Francesca
Straciłam i najlepszą przyjaciółkę, i chłopaka, w którym się zadurzyłam. Nie sądziłam, że to będzie aż tak bolało. Gdy widziałam, jak ich usta są kilka centymetrów od siebie, łzy momentalnie zaczęły płynąć mi z oczu strumieniami. Gdy Violetta wtedy rozmawiała z Diego, powiedziałam Camili, że Vilu nie wiedziała, że zakochałam się w Diego, a wtedy... Wtedy Violetta spojrzała na mnie, jakby się na mnie zawiodła. Zdałam sobie sprawę, że wtedy specjalnie chciała pocałować Diego. Specjalnie, żeby się na mnie zemścić, że jej nie powiedziałam prawdy. Zamierzałam! Naprawdę zamierzałam, ale nagle ona powiedziała, że Hernandez jest taki przystojny i... Zabrakło mi głosu w gardle. Nie mogłam nic z siebie wykrztusić.
Tylko Camila była przy mnie. Jako jedyna nie odwróciła się ode mnie i nie uznała, że to ja jestem tą gorszą przyjaciółką. Violetta jest (a może była?) dla mnie bardzo ważna i nigdy bym nie pomyślała, by skrzywdzić ją tak, jak ona zrobiła to mi. A może ja za bardzo dramatyzuję? Może to wszystko ma jakieś konkretne wytłumaczenie?
A może po prostu uznałam, że Diego odwzajemni moje uczucie? Powinnam się odkochać. Tak, zdecydowanie powinnam się odkochać. Tutaj wina nie leży tylko po stronie Violi – wyraźnie widziałam, jak Diego w ogóle się nie sprzeciwiał. Widocznie też tego "pragnął". Powinnam wybaczyć Violetcie. Ona ciągle lata za mną i chce ze mną porozmawiać, a ja jej nie daję tego zrobić. Powinnam się zmienić, bo teraz ja zachowuję się jak jakaś idiotka.
– Francesca, proszę, zanim odejdziesz, wysłuchaj mnie... – Usłyszałam głos Violetty Castillo. Odwróciłam się, zerkając na nią kątem oka. Postanowiłam jej chociaż raz wysłuchać. – Nie będę mówić, że nie chciałam go pocałować. Nie będę cię okłamywać. Po prostu... Chciałam się zemścić, choć sama nie wiem, dlaczego tak bardzo mi na tym zależało. Zwyczajnie było mi przykro, gdy usłyszałam, że podoba ci się Diego, a wcześniej nic mi nie powiedziałaś.
– Violetta...
– Nic nie mów. Wiem, że bardzo źle postąpiłam, i że jestem najgorszą przyjaciółką na świecie, ale naprawdę bardzo żałuję tego, co zrobiłam. Nie zależy mi na Diego, teraz, gdy zdałam sobie sprawę, że zadając się z nim, ranię swoją najlepszą przyjaciółką, która jest dla mnie wszystkim w porównaniu do innych.
– Violetta, ja...
– Spokojnie, Francesca, ja porozmawiam dzisiaj z Diego. Wszystko mu wyjaśnię, to będzie najlepsze rozwiązanie. Naprawdę mi przykro, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
– Nic się nie stało! – krzyknęłam w końcu, zdając sobie sprawę, że jeżeli użyję jej imienia, to nie zwróci na mnie uwagi. – Naprawdę, nic się nie stało.
Przytuliłam delikatnie przyjaciółkę, a ona ze wzruszenia się popłakała.
– Nie płacz. Między nami jest już dobrze. – Tak bardzo tęskniłam za tym, by ją przytulić, pocieszyć... Dwa tygodnie bez niej były nudne i bez "tego czegoś". Violetta nadaje mojemu życiu kolorów.
Tylko Camila była przy mnie. Jako jedyna nie odwróciła się ode mnie i nie uznała, że to ja jestem tą gorszą przyjaciółką. Violetta jest (a może była?) dla mnie bardzo ważna i nigdy bym nie pomyślała, by skrzywdzić ją tak, jak ona zrobiła to mi. A może ja za bardzo dramatyzuję? Może to wszystko ma jakieś konkretne wytłumaczenie?
A może po prostu uznałam, że Diego odwzajemni moje uczucie? Powinnam się odkochać. Tak, zdecydowanie powinnam się odkochać. Tutaj wina nie leży tylko po stronie Violi – wyraźnie widziałam, jak Diego w ogóle się nie sprzeciwiał. Widocznie też tego "pragnął". Powinnam wybaczyć Violetcie. Ona ciągle lata za mną i chce ze mną porozmawiać, a ja jej nie daję tego zrobić. Powinnam się zmienić, bo teraz ja zachowuję się jak jakaś idiotka.
– Francesca, proszę, zanim odejdziesz, wysłuchaj mnie... – Usłyszałam głos Violetty Castillo. Odwróciłam się, zerkając na nią kątem oka. Postanowiłam jej chociaż raz wysłuchać. – Nie będę mówić, że nie chciałam go pocałować. Nie będę cię okłamywać. Po prostu... Chciałam się zemścić, choć sama nie wiem, dlaczego tak bardzo mi na tym zależało. Zwyczajnie było mi przykro, gdy usłyszałam, że podoba ci się Diego, a wcześniej nic mi nie powiedziałaś.
– Violetta...
– Nic nie mów. Wiem, że bardzo źle postąpiłam, i że jestem najgorszą przyjaciółką na świecie, ale naprawdę bardzo żałuję tego, co zrobiłam. Nie zależy mi na Diego, teraz, gdy zdałam sobie sprawę, że zadając się z nim, ranię swoją najlepszą przyjaciółką, która jest dla mnie wszystkim w porównaniu do innych.
– Violetta, ja...
– Spokojnie, Francesca, ja porozmawiam dzisiaj z Diego. Wszystko mu wyjaśnię, to będzie najlepsze rozwiązanie. Naprawdę mi przykro, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
– Nic się nie stało! – krzyknęłam w końcu, zdając sobie sprawę, że jeżeli użyję jej imienia, to nie zwróci na mnie uwagi. – Naprawdę, nic się nie stało.
Przytuliłam delikatnie przyjaciółkę, a ona ze wzruszenia się popłakała.
– Nie płacz. Między nami jest już dobrze. – Tak bardzo tęskniłam za tym, by ją przytulić, pocieszyć... Dwa tygodnie bez niej były nudne i bez "tego czegoś". Violetta nadaje mojemu życiu kolorów.

Violetta
Z powrotem moje życie nabrało sensu dzięki mojej najlepszej przyjaciółce, której nie ma równych – mówię tu o Francesce. Bardzo się cieszę, że udało mi się ją przebłagać, by mi wybaczyła. Teraz pozostało mi jedynie porozmawiać z Diego i wyjaśnić mu, o co tyle zachodu.
Ale... Nie sądziłam, że ta sprawa tak się rozwinie...
Niedługo po rozmowie z Francescą, kiedy Włoszka już wróciła do domu, postanowiłam poszukać Diego, by z nim porozmawiać na temat naszego niedoszłego pocałunku. Spotkałam go w sali muzycznej – ćwiczył właśnie swoją pierwszą i najnowszą piosenkę zatytułowaną "Yo soy asi". Była naprawdę przepiękna, a że nie chciałam mu przeszkadzać w komponowaniu, stanęłam w drzwiach i wsłuchałam się w jego melodyjny głos.
Gdy już skończył, odłożył gitarę i schował ją do futerału. O rany... Dokładnie tak samo zrobił León podczas tamtej, dobrze już znanej mi rozmowy z Ludmiłą i ze mną. Wyobraziłam sobie zamiast Diego, Leóna w tamtej sali, ale gdy usłyszałam głos Hernandeza, od razu się "ogarnęłam".
– Cześć – powiedziałam, po czym stanęłam obok niego. – Chciałabym z tobą porozmawiać.
– Tak, ja też chciałem z tobą pogadać – odpowiedział, a swoimi słowami mnie zaskoczył. – Mogę pierwszy?
– Jasne – wykrztusiłam po chwili ciszy. Co on mi może takiego powiedzieć?
– Nie znamy się długo, ale... Kiedy miałaś mnie wtedy pocałować, wiesz, na tej ławce w parku... Później uciekłaś i... Zrobiło mi się przykro, że wtedy uciekłaś. Myślałem nad tym całą noc i zdałem sobie sprawę, że się w tobie zakochałem.
Co? Nie, to niemożliwe. Diego nie mógł się we mnie zakochać. No, przecież Francesca jest w nim zakochana, nie mogłabym odebrać chłopaka przyjaciółce. Mimo tamtego incydentu było mi wstyd i nigdy bym tego nie zrobiła, ale nie wiedziałam, jak to powiedzieć chłopakowi.
– Na pewno ci się zdaje – wypaliłam, wprawiając Hiszpana w zakłopotanie. – To była pomyłka, naprawdę. Ja... Ja chciałam cię pocałować w zemście. Przepraszam, że ci to mówię, ale jestem szczera. Nie chcę, żebyś sobie robił zbędne nadzieje.
Już miałam wyjść, przypominając sobie o kolacji z Ludmiłą i Federico, kiedy ktoś chwycił mnie za nadgarstek.
– Zostawisz mnie w takim momencie?
– To Francesca cię kocha! – wykrzyknęłam w końcu widząc oszołomionego Diego. – Nie mam zamiaru umawiać się z chłopakiem, w którym zakochała się moja przyjaciółka.
Wyrwałam się i uciekłam ze Stud!a. Od dzisiaj to miejsce będzie mi się źle kojarzyło.

Angeles
Violetta zapowiedziała mi przez telefon, że zaprosiła Ludmiłę na dzisiejszą rodzinną kolację. Ludmiła odkąd pamiętam miała specyficzny charakter, więc miałam nadzieję, że może dzięki tej kolacji trochę się zmieni, trochę się otworzy przed innymi. Nigdy nie mogłam jej rozgryźć. Miała ciągłe huśtawki nastrojów. Najpierw była szczęśliwa, a później wściekła na otaczający ją świat.
Kolacja miała być za pół godziny, a Violetty jeszcze nie było w domu. Bardzo się o nią martwiłam, ale na szczęście nie tak bardzo, jak German. Chodził w te i we wte po salonie, że aż Olga musiała go uspokoić, co nie było łatwe, ale gosposi udało się w małym stopniu uspokoić "pana domu".
Rozkładałam talerze na stole, próbując się czymś zająć, tym samym pomagając Oldze, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podbiegłam do drzwi mając nadzieję, że zastanę Violettę, ale zobaczyłam Ludmiłę.
Co jak co, ale gdy Violetta zaprasza kogoś do domu, zobowiązuje się również być punktualnie, a nawet wcześniej niż gość. Mimo to, zaprosiłam Ludmiłę do środka.
– Violetta za chwilę powinna wrócić ze Stud!a – powiedziałam na wstępie, widząc niezadowoloną minę blondynki. Sama też nie byłam dumna z tego, że Viola się spóźniała, ale nie mogłam nic na to poradzić.
– Jestem, już jestem! – Do domu wbiegła zdyszana Violetta, która najprawdopodobniej biegła ze Stud!a. – Przepraszam, musiałam jeszcze załatwić parę spraw. O, Ludmiła. Rozgość się.
Violetta uśmiechnęła się wskazując na kanapę. Panna Ferro jednak stwierdziła, że woli postać. Widać było, że nie jest w najlepszym humorze.
– Ludmiła, co się stało? Jesteś ostatnio smutna – zagadała dziewczynę Violetta.
– Mówiłam ci, że chodzi o moją mamę – westchnęła głęboko.
– A dokładniej?
– Do tej pory mieszkałam z tatą, a teraz gdy on wyjechał, mieszkam z mamą, a ta ma ciągłe pretensje co do mojego wyglądu, głosu, a nawet diety... Mam już dość tego wszystkiego...
I wtedy stało się coś, czego nikt się nie spodziewał – Ludmiła wtuliła się w ramiona Violetty. I wcale nie miała ochoty jej puszczać.
A miejsca dla mnie nie ma. :P
OdpowiedzUsuńNie nadążam za Tobą, okropnie szybko piszesz rozdziały! Zaraz będzie nie czwarty, a czterdziesty rozdział! No, ale okey, nawet mi to pasuje. Jest co czytać, ale komentować nie nadążę, bo nigdy tego nie lubiłam. Moim zdaniem Fran nie powinna wybaczać Violce. Dlaczego? Bo nie, jestem okrutna i tyle. ^^ Eh, dzisiaj mam podły nastrój, dlatego zapewne nie napiszę nic sensownego, ale powiem, że mi się podobało, tylko nie plącz tak tych czasów. ;) Bez urazy, oczywiście. :)
Chodzi mi o to, że piszesz w czasie przeszłym, który ja bardzo lubię w Twoim wykonaniu, a za chwilę piszesz "O rany, już JEST". Taaak, wiem, że się strasznie czepiam, ale dzisiaj według mojej mamy mam depresję, ADHD, mimozę i co tam jeszcze...
Pozdrawiam i czekam na dalsze losy bohaterów. Ma być DIECESCA! ;*
xx
Vielet
Boże, czy tylko ja czekam na Leonettę? Dobrze, że Fran wybaczyła Violettcie. Przecież to taka piękna przyjaźń ;)
OdpowiedzUsuńJestem zła na Diego, no kurde jak można się najpierw zakochać w jednej później w drugiej? xD Ale ja i tak czekam na Diecescę koniec kropka :D
No, życzę Ci dalszych pomysłów i nie wiem czy Ci to pisałam, ale masz świetny styl pisania, którego szczerze Ci zazdroszczę :)
Pozdro i życzę weny ^^
Miejsce ;*
OdpowiedzUsuń