Capítulo 12


Violetta
     Tata zawsze mówił, że miłość bardzo boli, i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że miał całkowitą rację. Nie sądziłam, że León może zadać mi ból. Myślałam, że będzie dawał mi szczęście i uśmiech każdego dnia, ale widocznie się myliłam. Mogłam posłuchać taty. Mogłam nie pchać się w ten cały miłosny świat. Przecież na miłość mam jeszcze dużo czasu, prawda? Mam dopiero siedemnaście lat. A ja, głupia, całowałam się z człowiekiem, który mnie nie kochał. A teraz serce mnie tak bardzo boli...
     Ale w każdej sytuacji trzeba poszukać dobrych stron. Ja przynajmniej jedną znalazłam – mam nową przyjaciółkę. Ludmiła to osoba wybuchowa, ale umiała pomóc, gdy tego potrzebowałam. Jestem idiotką. Oskarżałam ją, że czuje coś do mojego chłopaka, choć było na odwrót.  Naprawdę nie spodziewałam się, że to wszystko potoczy się w taki sposób.
     Włączyłam komputer i zalogowałam się na mój profil na stronie Stud!o21 mając nadzieję, że może tam znajdzie się ktoś, kto mnie pocieszy.
     leon_verdas: Viola, proszę, wysłuchaj mnie... Możemy się spotkać? 
     Nie, jednak nie.
     violettacastillo: Nie pisz do mnie. Zadajesz mi tylko ból...
     leon_verdas: Violu, proszę... Nie musisz mi wybaczać, możesz mnie nienawidzić do końca życia, tylko proszę, wysłuchaj mnie... Spotkajmy się w parku za pół godziny, chcę ci wszystko wytłumaczyć.
     Chwilę myślałam nad jego propozycją. Może jednak warto się z nim spotkać? Byłam ciekawa, co ma mi do powiedzenia. Byłam ciekawa, jak chciał mi wytłumaczyć to, co usłyszałam, gdy rozmawiał z Ludmiłą. 
     violettacastillo: W porządku, ale tylko na chwilę. Będę za pół godziny.
     leon_verdas: Będę czekał na naszej ławce.
     violettacastillo: Ona nie jest już nasza...
     Po chwili wyłączyłam swój komputer, nie chcąc już pisać z Leónem, moim chłopakiem byłym chłopakiem. W sumie, sama nie wiedziałam, co między nami jest. Byliśmy razem, czy już nie? To wszystko zależało od tego, co miał zamiar mi powiedzieć w parku.
     Dopiero zdałam sobie sprawę, że jestem jeszcze w pidżamie. Szybko podskoczyłam z łóżka i podeszłam do swojej szafy, skąd wybrałam ładną, błękitną sukienkę. Zawsze, gdy miałam ją na sobie, León prawił mi komplementy. Byłam ciekawa, czy tym razem też tak będzie.
     Oznajmiłam tacie, że zjadłam śniadanie wcześniej (co było prawdą), po czym z torebką na ramieniu wyszłam z domu. Powędrowałam w stronę parku, a dokładniej do ławki, na której pierwszy raz się pocałowałam. Było to dla mnie bardzo ważne miejsce, ale teraz sama nie jestem pewna, czy mam do niego jakikolwiek sentyment.
     León już czekał.
     – Cześć, Violu – powiedział i próbował mnie pocałować w policzek, ale ja zrobiłam krok w tył. – W porządku... Masz bardzo ładną sukienkę.
     – A ty elegancką koszulę – odpowiedziałam, po czym wzięłam kosmyk niesfornych włosów za ucho. – Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wprost? Bolałoby mnie to mniej.
     – Najpierw chciałem zobaczyć, czy Ludmiła coś do mnie czuje... Proszę, usiądź, musimy...
     – Nic nie musimy i nigdzie nie będę siadać. Powiedziałam, że jestem tylko na chwilę. 
     – Jasne – rzekł, poprawiając fryzurę i westchnął cicho, jakby zastanawiał się, od czego zacząć. – Gdy Ludmiła powiedziała mi, że chce zrezygnować ze Stud!a, poczułem ukłucie w sercu. Nie wiedziałem, dlaczego. Zauroczyłem się tobą od momentu, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, to dlatego zerwałem z Ludmiłą. Ale w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy nadal nie czuję czegoś do Ludmiły. Dopiero teraz, gdy widzę cię smutną, zdaję sobie sprawę, że osobą, z którą chcę spędzić resztę mojego życia, jesteś ty. Nikt inny. Viola, którą ja znam, jest najpiękniejszą, najinteligentniejszą i najbardziej utalentowaną osobą, jaką kiedykolwiek poznałem. 
     Kiedy to mówił... Zaczęłam przypominać sobie wszystkie chwile spędzone razem. Łzy zaczęły mi napływać do oczu.
     – Jestem León. Może cię oprowadzić po Stud!u? – spytał, gdy jakaś blondynka bacznie mi się przyglądała.
     – Mam na imię Violetta – odpowiedziałam z delikatnym, ale nieśmiałym uśmiechem na twarzy. – Bardzo chętnie, ale... Nie chcę ci robić kłopotu.
     – Czy taka ślicznotka mogłaby robić kłopot? Wątpię – powiedział uśmiechnięty, po czym objął mnie ramieniem.
     Kolejne łzy i kolejne. Nie mogłam się opamiętać.
     – Chciałbym, by między nami było dobrze. Nieważne, czy będzie to przyjaźń, czy miłość... Nie będę sobie wmawiał, że nic do ciebie nie czuję. Nawet, jeżeli nie czujesz tego samego, zawsze będę cię kochał.
     León pogłaskał mnie po ramieniu, ale to nic nie dało. Dalej płakałam. Nie mogłam przestać.
     – Widzisz, León... Sprawiłeś, że ta chwila była najpiękniejsza w całym moim życiu. Poczułam się bezpieczna przy tobie i wątpię, bym czuła się bezpieczna przy kimś innym tak bardzo, jak przy tobie. Będąc moją miłością nie zapominasz też, że jesteś moim najlepszym przyjacielem, co równa się z opiekuńczością i troską o drugą połówkę. Za to chciałabym ci podziękować...
     – Viola... Powiesz coś? zapytał, wybudzając mnie z moich wspomnień na temat Nas.
     – Nie potrafię przestać cię kochać, nieważne jak bardzo byś mnie skrzywdził. Nigdy nie przestanę – rzuciłam, wtulając się w jego koszulę, tym samym mocząc ją moimi łzami. Już drugi raz.



https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqkH1u9cfjx7xoBPgAAnRSl0b85qdXIG6RhnZsBo3afnMWpKKGpjgPiR_QexEMJ73aIh00Caej0J0B9FogjY55V63GyHlND-NScu7USAOGOJfNR0C_KHdOerPiird2NRoUPTOeiNSp6LM/s1600/loveandpeace012+copy+copy+copy+copy.png
Angeles
     Muszę przyznać, że pomysł na stworzenie strony Stud!o był bardzo trafionym pomysłem. Tak naprawdę, tą ideę podrzucił Gregorio, który jest bardzo roztrzepany i byłam zdziwiona, gdy dowiedziałam się, że to jego koncepcja. 
     – Angie, możemy porozmawiać? – zapytał German, gdy właśnie czytałam jedną z moich ulubionych książek (których swoją drogą było bardzo dużo, bo byłam tak zwanym molem książkowym).
     – Coś się stało Violi? – spytałam. To był taki odruch: zawsze, gdy ojciec Violetty chciał ze mną porozmawiać, bałam się, że chodzi właśnie o nią. 
     – Nie, nie chodzi o Violę. Chodzi o panią – powiedział, co przestraszyło mnie jeszcze bardziej, niż rozmowa o Violetcie. Podrapałam się po głowie i odsunęłam się trochę, bo German chciał usiąść obok mnie.
     – O mnie? – Kiwnął głową. – Jeśli zrobiłam coś nie tak i chce mnie pan wyrzucić, to proszę walić prosto z mostu, bo nie lubię długich pożegnań. Szybko spakuję swoje rzeczy i...
     – Nikt pani nie wyrzuca – przerwał mi, trochę mnie tym uspokajając. – Muszę w swoich dokumentach zapisać pani życiorys, tak jak każdej guwernantki Violetty. Mogę?
     Życiorys swojej pracownicy? Przecież wtedy dowie się, że jestem ciotką Violi... Dobrze, raz się żyje.
     – Skoro to konieczne... Oczywiście.
     – Pani pełne imię i nazwisko?
     – Angeles Carrara – odpowiedziałam z lekką obawą w głosie, którą na pewno wyczuł.
     – Ile ma pani lat? – zapytał, a ja westchnęłam cicho.
     – Dwadzieścia siedem.
     Odłożyłam moją książkę, którą trzymałam w swoich dłoniach, na stolik, gdy nagle do salonu weszła Olga.
     – Panie German, czy pan i panienka Angie życzą sobie coś do jedzenia lub do picia? – spytała. Rany, ja panienką? Chyba nie w tym życiu.
     – Dwie kawy – odpowiedział beznamiętnie. – Imiona pani rodziców?
     – Angelika. Ojciec zmarł, gdy byłam mała. Mama nigdy o nim nie wspominała – powiedziałam, choć już miałam dość tych przesłuchań. Zupełnie jak na komisariacie. 
     Już myślałam, że German poczuje, że jest tu coś wspólnego z jego zmarłą żoną, ale nie zareagował.
     – Ma pani rodzeństwo?
     – Miałam siostrę, ale zmarła – odpowiedziałam, ale od razu posmutniałam na myśl o mojej siostrze. 
     – Jak miała na imię?
     – María – szepnęłam, zdając sobie sprawę, że German za chwilę może mnie już na dobre wyrzucić z tego domu.
     – Dziwny zbieg okoliczności, miałem żonę o tym imieniu, która też zmarła...
     – Bardzo mi przykro – powiedziałam, ale nie zareagował.
     – Ma pani męża, dzieci?
     – Nie, ale mam siostrzenicę. – Po co to mówiłaś, Angie? Teraz na sto procent cię wywali, brawo!
     – Jak się nazywa?
     – German, naprawdę nigdy o mnie nie słyszałeś? – wybuchłam nagle, a on się zdziwił moim zachowaniem. – Powiedz, nie słyszałeś o mnie, czy tylko udajesz?
     – Ale o czym pani w ogóle mówi?
     – Jestem siostrą Marii, córką Angeliki i ciotką Violetty.
     – Angie... To ty? – spytał, a ja pokiwałam głową. Mężczyzna zakrył na chwilę twarz dłońmi, po czym wstał i spojrzał się na mnie groźnie. – Weź swoje rzeczy, wyjdź z mojego domu i nigdy tu nie wracaj. Nie chcę, by Violetta żyła przeszłością.
     – To ty całe życie żyjesz przeszłością, nie widzisz? Violetta nic nie wie o sobie, o swojej matce, nawet o tym, że jej ojciec jest kłamcą. 
     – Nie masz prawa o mnie tak mówić!
     – Mam na to takie samo prawo, jak ty, by okłamywać córkę. Wyjdę, ale jestem ciekawa, jak to wytłumaczysz Violetcie. Wiedziałam, że się nie zmieniłeś.
      Po tych słowach pobiegłam na górę, by się spakować, a po niedługim czasie wróciłam do salonu ze swoją walizką.
     – Pamiętaj, żeby tu nie wracać. – Usłyszałam głos Germana.
     – Tak czy siak, będę spotykała się z Violettą. Zapomniałeś, że uczy się w Stud!u? Ah, no tak. Pewnie zaraz okaże się, że Violetta już nie chodzi do Stud!a, prawda? Do widzenia.
     I wyszłam. Ten człowiek w ogóle się nie zmienił. I nigdy się nie zmieni.



https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqkH1u9cfjx7xoBPgAAnRSl0b85qdXIG6RhnZsBo3afnMWpKKGpjgPiR_QexEMJ73aIh00Caej0J0B9FogjY55V63GyHlND-NScu7USAOGOJfNR0C_KHdOerPiird2NRoUPTOeiNSp6LM/s1600/loveandpeace012+copy+copy+copy+copy.png

Francesca
     Dowiedziałam się od Leóna, że pogodził się już z Violettą. Jak mi się zrobiło lekko na sercu! Już nie będę musiała niczego przed nikim ukrywać, a zwłaszcza przed najlepszą przyjaciółką. Spojrzałam na zegar, który znajdywał się nad drzwiami sali tanecznej. Tak, zostało już tylko pięć minut męczarni z Gregorio! Odetchnęłam z ulgą.
     Po tych pięciu minutach poszłam się przebrać, a później zajrzałam do mojej szafki, bo lekcja z Gregorio była moją ostatnią lekcją. Otworzyłam szafkę, a z niej wyleciał mi bukiet róż. Tak – bukiet róż. Ale od kogo?
     Podniosłam kwiaty, po czym wzięłam karteczkę, która była do nich przyczepiona. Spotkajmy się przy twojej szafce, teraz. Całusy, D. Moja pierwsza myśl: "co?". 
     Po chwili jednak już dowiedziałam się, o co chodzi. Zamknęłam szafkę i odwróciłam się, a za mną stał Diego. Trochę się go przestraszyłam, więc podskoczyłam z wrażenia.
     – Przestraszyłem cię? – spytał, a ja przewróciłam teatralnie oczami.
     – Nie, zawsze tak podskakuję bez powodu – odpowiedziałam z nutką ironii w głosie, po czym oboje się zaśmialiśmy. – To kwiaty od ciebie?
     – Tak. Chciałem ci udowodnić, że nie jestem draniem. Udało mi się?
     – Jak mi dasz do tego czekoladki, to może, może – powiedziałam chichocząc, choć w duchu bardzo się cieszyłam, że Diego dał mi bukiet róż. Róże nie były moimi ulubionymi kwiatami (to ulubione kwiaty Violi), ale i tak miło było takie znaleźć w mojej szafce (swoją drogą – jak on je tam włożył?). Zwłaszcza, że nigdy nie dostałam od nikogo kwiatów.
     – Tak się składa, że je też mam. – Wyciągnął z drugiej ręki pudełko z czekoladkami, tym razem moimi ulubionymi.
     – Dziękuję, romantyku – powiedziałam, w nagrodę muskając go w policzek. – Brakuje jeszcze kolacji przy świecach.
     – To dopiero jutro – oznajmił, a ja się zaśmiałam.


https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqkH1u9cfjx7xoBPgAAnRSl0b85qdXIG6RhnZsBo3afnMWpKKGpjgPiR_QexEMJ73aIh00Caej0J0B9FogjY55V63GyHlND-NScu7USAOGOJfNR0C_KHdOerPiird2NRoUPTOeiNSp6LM/s1600/loveandpeace012+copy+copy+copy+copy.png

Violetta
     – Jak to Angie odeszła? – zapytałam, choć i tak wiedziałam swoje: Angie nie odeszła. To tata ją wyrzucił. Nie wiedziałam z jakiego powodu, ale musiałam się tego dowiedzieć.
     – Normalnie, Violu, ale...
     – Nic już nie mów... Wiem, że nie odeszła, tylko ty ją wyrzuciłeś. Znam cię nie od dziś...
     Po tych słowach pobiegłam do swojego pokoju, mimo, że ojciec mnie jeszcze wołał. Nie chciałam go znać. Jak mógł wyrzucić guwernantkę, która jako jedyna próbowała mnie zrozumieć i zaprzyjaźnić się ze mną? Jak mógł?!

5 komentarzy:

  1. Super ;*
    Zapraszam do sb <3
    http://jeslikochasztomow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. No i znowu Leonetta razem. A ja liczyłam na mały romansik Lu i Leona ( haha ). A ja już myślałam, że German jest w Twoich opowiadaniach ,,w miarę" normalny. No jednak się myliłam.
    DIECESCA! Oj jak ja się tym cieszę! Fran taka zabawna :D
    Naprawdę zazdroszczę Ci pomysłu na to opowiadanie i sposób pisania ;)
    Życzę Ci wiele weny i zapraszam do siebie! :)
    mi-amor-es-tu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Takiego obrotu sprawy sie nie spodziewałam ale na szczęscie LEONETTA jest razem <3
    Ludmiła okazała się być dobra :)
    Życze weny i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się cieszę że Leon i Violetta się pogodzili! Nareszcie! <333
    Kurcze, Angie już nie jest guwernantką Violi ;( Czy German nie może zrozumieć że Vilu nie żyje przeszłością ale chce poznać swoją rodzinę?...
    Aaaaa, Diecesca <3333333333 Diego jaki romantyk :)
    Dobrze że Viola nie będzie się odzywała do ojca. Niech wie że postąpił okropnie, może da to mu do myślenia.
    Świetny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Eeeeejejejejej, wreszcie udało mi się ukraść tacie laptop i napisać recenzję Twojego cudeńka. ^^ Wybacz, że piszę z anonima, ale zostałam do tego przymuszona. Nie chcę, by tata znał moje hasło. Hehe.
    Bosh, bosh, bosh, bosh (tak, ta zmywarka) i jeszcze raz BOSH. German jest dorosłym mężczyzną, a zachowuje się jak palant, debil, głupek, dzieciak i tak dalej... Wyrzucił Angie, bo nie może pogodzić się z tym, że jest wymienionymi powyżej osobnikami! BOSH, BOSH, BOSH!
    Bosh, Leonetta się pogodziła. Szczerze? Coś ich nie lubię. xD Dieletta górą! I Fedecesca oczywiście <3 Ej, napiszę o tym opowiadanie, będzie git.
    UUuu, Diego romantyk... I tak go nie lubię. xD Jestem taka pesymistyczna, nie lubię żadnej pary, oh, ah :D
    Dobra, spadam i czekam na kolejny ♥ Pamiętaj, że ja już wracając ze szkoły w piątek myślałam, by to przeczytać, ale mój komputer lubi płatać mi figle. ;(
    Życzę weny, powodzenia i kochaaaaam.;***
    ZNOWU PRZESADZAM Z EMOJI. NO PO PROSTU...
    BOSH.
    #TYPOWY #TWITTEROWICZ #ZE #MNIE #SORRY #BARDZO
    xx
    Vielet

    OdpowiedzUsuń